Ben Esra telefonda seni bosaltmami ister misin?
Telefon Numaram: 00237 8000 92 32
Dziecko. Karolina i Robert. 1
Dziekuje wszystkim za wytrwalosc i slowa otuchy.
Teoretycznie nie chcialem konczyc = Dziecka = ale sugestie, ze to koniec, nasunely mi mysl, ze trzeba zaczac nowa serie. Jej nowe zycie i jego, dobry poczatek. Lets go…
***********************
– Naprawde chcesz mnie za zone ?
– Jesli jestes taka jak mówisz, jesli obiecujesz, ze nie zawiode sie na nastepnej kobiecie, to jak najbardziej… TAK …
– Obiecuje, jesli ty równiez jestes moim ksieciem, na którego nawet nie spodziewalam sie trafic, to równiez… TAK…
Pocalowalismy sie, ogarnelismy i wrócilismy na sale.
On poszedl cos dogladnac, a ja usiadlam sie do stolika…
Mlody od razu do mnie…
– Gdzie bylas z tym facetem ?
– Na zapleczu , dalam mu dupy…
– Jestes kurwa…
– Oczywiscie, ze jestem, ale zaraz bede równiez jego zona…
– Co ?
– Oswiadczyl mi sie… zobacz…
Pokazalam pierscionek…
– O… duzy…
– No wlasnie…
– Dalas mu dupy i on oswiadczyl sie ci ?
– Nie do konca, dogadalismy sie w pewnych sprawach…
– A co z nami ?
– Nie wiem, moze jeszcze umoczysz, ale raczej szukaj dziewczyny dla siebie, zobacz matka, teraz ja… czas na ciebie….
Posmutnial biedaczek, kilka tygodni i swiat jego, matki i mój wywrócil sie do góry nogami. Prawie umarlam ze zgryzoty, a tu strzal w totolotka. Los kpi sobie z nas i to mocno, dobrze Robert mówil…
Przyszedl mój kochany…
– Czy zatanczysz zono ?
– Oczywiscie mezu…
Przytulilam sie jak smarkula, objal mnie swoim ramionami… czulam sie bezpieczna, czulam oddanie do niego, czulam sie JEGO.
– Wiesz co ?
– Tak, slucham…
– Nie wierze, ale jestem szczesliwa…
– A ja pierwszy raz od wielu lat jestem szczesliwy, bo wierze kobiecie, która znam… chwile… prawie nie znam…
– Nie beda sie z nas smiali ?
– A wiesz co, mam to serdecznie gleboko… juz dawno nie przejmuje sie opiniami ludzi, którzy sa wredni, którzy klamia i lubia nieszczescia innych, a ich powodzenia kluja ich w oczy…
– Tez tak mysle… a poznasz mnie i to dobrze…
Zaczelismy tanczyc obok pary mlodych…
– A co wy sie tak obsciskujecie… widzialam nawet pocalunek stanowczo za dlugi…
– To mój nowy maz i mam prawo go calowac jak dlugo chce…
Oczywiscie pocalowalismy sie…
– Karolcia, co ty mówisz… ?
– Robert… wtracil Wojtek… co jest ?
Wyciagnelam reke z pierscionkiem…
– O ja… duzy…
– Zareczylismy sie przed chwila, jestesmy stworzeni dla siebie…
– Ty mala…
Nie dokonczyla, ale wszyscy zrozumieli, moze oprócz Roberta… ale on nie ma nic przeciwko…. Boze, jestem taka szczesliwa, taki facet jest mój… Niemozliwe…
– To kiedy slub ?
– Najszybciej, jak to mozliwe… powiedzielismy razem…
Ale bylo smiechu…
I tak trwala zabawa do rana. Jola siedziala z dziecmi, chociaz mówilam, ze wracam przed pólnoca…
O 3 poprosilam Roberta o odwiezienie. Rano dzieci wstaja, bez wzgledu na godzine, wiadomo…
Pod domem jeszcze calowalismy sie jak mlodziki…
– Obciagnac ci ?
– Nie trzeba, ja zwracam uwage na zupelnie inne rzeczy, sam seks jest mniej wazny…
– A najbardziej na co ?
– Oddanie…
– Wiesz, ze swojemu mezowi bylam wierna do konca, gdyby na rozprawie chcial wrócic, to bym mu wybaczyla, ale on na moja prosbe o pogodzenie, odwrócil sie od mnie. Tym zerwal nasze malzenstwo, a ja tego nie wybaczam…
– Tak samo patrzymy na swiat.
– Ale jeszcze pogadamy o szczególach ?
– Oczywiscie…
– Polece, bo padam, chociaz na pewno nie zasne… Kocham cie.
– I ja cie kocham…
Jestem jak aniol, szczesliwa do granic wytrzymalosci, po cichu zasne, a jutro… jutro… jest nowe zycie.
Rano obudzily mnie dzieci, jednak zasnelam…
A mój usmiech na twarzy byl widoczny od razu…
– Widze, ze dobrze sie bawilas Karolinko, mówilam, idz do ludzi…
– Jolu, usiadz i sluchaj, bo padniesz…
Opowiedzialam jej o naszych spotkaniach, o losie, który kierowal nas do siebie, po cichu, dyskretnie, ale konsekwentnie…
– I co sie stalo ?
– Gdy dowiedzial sie, ze jestem samotna, po rozwodzie, to osmielil sie na kilka komplementów, potem poszla mala szczerosc…
– Mów szybciej…
– I tak od slowa do slowa, wyszlo, ze patrzymy na swiat w ten sam sposób, ze jestem lekarstwem na jego ulomnosc, pal licho szczególy, ale po tym oswiadczyl mi sie na kolanach… patrz…
Wyciagnelam reke…
– O mój Boze…
– Jestem taka szczesliwa….
– Ale tak szybko…?
Co mialam jej mówic, nie powiem o szczególach, bo to kobieta starej daty….
– Jesli trafia sie na d**ga polówke, w jego przypadku, po wielu latach, to… to sie wiei po co czekac…
– To ile on ma lat ?
– Podobno jest po 40.. ale wyglada mlodo, jest sportowcem… uprawia… jakis… chyba… triathlon…
– To stary do ciebie…
– Co ty, doswiadczony, tez po rozwodzie…
– A dzieci ma ?
– Tak, trójke i wychowuje je sam, bo zona je zostawila…
– To smutne…
– Widzisz, dal rade, to jest porzadny facet… i raczej bogaty…
– Ty tez jestes teraz bogata…
– Sa rózne progi bogactwa… znasz te fabryke okien u nas ?
– Znam.
– Podobno jest jego…
– O grubo… to pewnie bedzie chcial intercyze…
– I co z tego, podpisze, mam swoja kase… zreszta zobaczymy….
Dzwoni telefon. To on…
– Moge, moje sloneczko wpasc do ciebie na chwile ?
– A kiedy ?
– Stoje pod domem…
– Boze nie… to znaczy tak… ale jestem nie ubrana…
– To dobrze…
– Przestan, jestem z opiekunka…
– Tylko na chwile…
– Dobrze….
Jolu on idzie tutaj… szybko musze sie ubrac…
Minuta i dzwoni… cholera… jak ja wygladam… ale mam przechlapane….
Jola go wpuscila…. wyszlam po minucie… i tak nic nie dala…
A on stal z tak wielkim bukietem czerwonych róz, ze nie dalo go widac…
– Dla ciebie moja najdrozsza…
– Oj… dziekuje bardzo, nie zdazylam sie jeszcze wyszykowac…
– Jestes tak piekna, ze nic nie musisz robic…
– To jest Pani Jola…
– Juz sie przedstawilismy… lece, nie przeszkadzam, chcialem tylko sie przywitac… pa…
I juz go nie bylo…
– Fajny facet, moze byc… powiedziala Jola…
– A mówilam…
Caly dzien chodzilam jak pijana, ale ze szczescia… ten mój byly… to… e… szkoda gadac….wychodzi na to, ze wszystko dobrze sie toczy…
W poniedzialek rano przyszedl sms z zyczeniami milego dnia… Ten facet chyba zwariowal… ja sie ciesze, ale on… mile to…
Dzieci cieszyly mnie podwójnie… moze bedzie nowy, ale prawdziwy tatus dla nich, cale szczescie, ze sa takie male i nie beda pamietac faceta, którego i tak czesto nie bylo..
Ok… ale on tez ma dzieci i to starsze… jak one zareaguja na mnie, czy dam rade… byc mama piatki dzieci ?
O cholera, szykuje sie ciekawe i ciezkie zycie…
Zadzwonil popoludniu i umówilismy sie na rozmowe w srode i poprosil o kilka godzin… oj, bedzie goraco… musze sie szykowac…
– Jolu, w srode bedziemy ustalac szczególy naszego zycia, zostaniesz sama ?
– Oczywiscie.
– Poprosil o kilka godzin, bedzie powaznie…
– Malzenstwo to jest powazna sprawa…
Jest sroda, korek na miejscu, cipka glaciutka, najlepsza bielizna i najladniejsza sukienka, ta bezowa, w pól przeswitujaca, ale z klasa. Szpile do nieba, ponczochy mocno polyskujace i zakrecone wlosy. Nauczylam sie robic to szybko na walki.
Delikatny makijaz, jestem raczej Dama, niz kurwa, albo i nie…
Podjechalo jego wielkie czarne Audi.
Wysiadl i otworzyl mi drzwi, oczywiscie po pocalunku i nastepnych kwiatach…
– Jestes zbyt hojny… dziekuje…
– Dla najpiekniejszej dla mnie kobiety wszystko co najlepsze…
– Gdzie jedziemy ?
– A ile masz czasu ?
– Do wieczora…
– To jedziemy nad morze, do Sopotu…
– Co ty, to kilka godzin jazdy…
– Dwie, nie martw sie, jezdze bezpiecznie…
Wyjechal na autostrade i wcisnal. Oczywiscie, w takim aucie nie czuje sie szybkosci, ale 180 to widzialam…
– Nie za szybko…?
– Chcesz wolnej, boisz sie…. ?
– Nie, z Toba nie boje sie…
Opowiadal o swoim sporcie, o treningach i zawodach… potem chcial wszystko wiedziec o mnie.
Co mialam mu powiedziec, ze daje na lewo i prawo, bo lubie, ze dupa zarobilam na interes Mariusza, ze dawalam kilku naraz i to w jeden dzien…. ze dalam sie bic i ponizac za troche kasy i ze podobalo mi sie to… ?
– Jestem spokojna, aczkolwiek zdeterminowana kobieta, dla meza, jak wiesz, musialam sie puscic, aby urodzic mu dzieci. Nie toleruje zdrady, a zrobilam to tylko dla niego, bo go kochalam.
– Wiem, i bardzo cie z tego powodu szanuje.
– Lubie facetów z klasa, którzy umieja dbac o swoja kobiete, nie chodzi o pieniadze, i nie zawioda jej w najciezszych chwilach… a po za tym, raczej jestem normalna, bez wielkich wymagan…
– Masz to jak w banku.
Dojechalismy…
– Juz… ?
– Mówilem, to chwila moment…
Poszlismy na molo. Pierwszy raz bylam nad morzem, widok oszalamiajacy… taka przestrzen… tak wolnosc… i ten wiatr…
– Pieknie wygladasz…spodobalas mi sie od pierwszego wejrzenia, wtedy juz w tej myjni…
– Nawet sie nie usmiechnales do mnie…
– Nie usmiecham sie od lat, od rozstania, od zawiedzenia, nie patrze na kobiety jak na obiekt seksualny, bo wiem, ze nie spotkam takiej, która mnie zadowoli… i co z tego, ze mi sie podoba, ze jest ladna, a na dodatek mezatka…
– Nie szukales ?
– Kilka razy tak, ale to sie wyczuwa od razu, od kilku rozmów o swiatopogladzie, o zyciu, o bylych, o podejsciu do dzieci i ogólnie o seksie…
– I trafiles na mnie….
– Od poczatku wyczuwalem, ze jestes inna, ze moglibysmy nawet porozmawiac, ale bylas mezatka…
– Ale juz nie jestem…
– No wlasnie, powiem ci prawde, bylem juz od kilku lat tak zniechecony, ze nie wierzylem, ze to sie zdarzy… wiec, gdy dowiedzialem sie od ciebie, ze jestes wolna.. puscilo mi. Teraz jest mi glupio, ale bylem, teraz zdaje sobie sprawe, tak spragniony milosci i spotkania kobiety mych marzen, ze doslownie zglupialem, gdy sie zgodzilas.
– Powaznie ?
– Na prawde, dostalem w glowe od losu, ale to byla ta podswiadomosc, ze ty jestes inna… od razu ci uwierzylem… a normalnie nie powinienem… dalem sie poniesc, jakbym znalazl wyspe skarbów, po wieloletnich poszukiwaniach…rozumiesz ?
– Tak, i co, zalujesz ?
– Mysle, ze nie… a co ty na to ?
Szlismy w strone morza, nie widzialam innych ludzi, trzymalismy sie za rece, przytulalismy… a slonce oswietlalo nas z tylu… bylam taka szczesliwa…
– Jak to ma wygladac, wiesz… ten seks… ?
– Mozesz robic w swoim zyciu co tylko zapragniesz, mozesz pieprzyc sie z kim chcesz, kiedy i gdzie… tylko nie mozesz mnie zdradzic…
– Czy to sie nie wyklucza… ?
– Oczywiscie, ze nie, jestesmy z d**ga osoba, bo obiecalismy jej, ze ja kochamy i w zdrowiu i chorobie nie opuscimy… Chodzi o wiez psychiczna, o polaczenie dwóch dusz, jesli one sie kochaja, to pieprzenie sie na lewo i prawo niczego nie zmieni… a w moim przypadku spelni dodatkowo mój fetysz, mnie to podnieca, ze robisz to z innymi…
Jesli wyjdziesz za mnie bedziesz moja, tylko moja i na zawsze moja… a kto cie bedzie brac… niewazne… bylebys byla zadowolona i szczesliwa. Natomiast zadna inna kobieta dla mnie nie bedzie istniec, tylko ty, ale ty… masz wolna reke… znaczy.. wiesz co…
– Bedziesz przy mnie wtedy ?
– Nie musze, oczywiscie jest to dodatkowa podnieta, bardzo mocna, ale ja duzo rzeczy przezywam w glowie, psychicznie, mam wielka wyobraznie, nawet chcialem kiedys napisac cykl opowiadan na ten temat, ale odpuscilem, kto chcialby czytac te wypociny, szczególnie, ze slaby ze mnie pisarz.
– Ja bym to czytala… Karolina i Robert… fajny tytul… prawda ?
– Teraz sie nasmiewasz ze mnie, chociaz jestem pelen krytycyzmu wobec siebie, mozna sie smiac ze mnie i nie obrazam sie…
– To sluchaj mój przyszly mezu… uwielbiam sie pieprzyc, tylko ze wzgledu na moje malzenstwo hamowalam sie w skorupie rodziny, ale ten mój wymuszony kochanek tak otworzyl mi swiat seksu, ze na koniec to dusilam sie w zwiazku, ale pozostalabym w nim do konca zycia. Ale gdy mój maz próbowal odebrac mi dzieci, to wrecz zabilabym… A kochanek… nawet na koniec, w swietle jego szantazu, ufalam mu, a on nastepny raz mnie oszukal. Nienawidze tak podlych ludzi, byl prostakiem i to wulgarnym, ale szedl podobna droga co ty, wiec, jesli z nim czulam sie dobrze, to z toba, moim mezem, bedzie cudownie. Zrobie dla ciebie wszystko, bo to uwielbiam, tylko prosze bardziej o kulture, niz o chamstwo i prostactwo. Jestem psychicznie DAMA.
– Bedziesz moja królowa i nigdy nie zmusze cie do zrobienia czegos wbrew wlasnej woli, albo przekonan… zreszta, ja wcale tak czesto tego nie bede chcial, juz sie oduczylem spelniania wlasnych pragnien… zawsze ty bedziesz najwazniejsza…
– Ze mna nie bedziesz sie ograniczac, jestem maszyna do pierdolenia, jeszcze bedziesz zalowac, ze sie mi oddales…
– I znowu sie usmiechasz…
– Bo szaleje za toba, ze mocniej juz nie mozna…
– A powiem, ci, ze ja równiez mam bujna wyobraznie…
– Licze na to, ze tez mnie czasami zaskoczysz…
– Oj… widze gwiazdy kochany… widze gwiazdy…
Poszlismy do jakiejs restauracji na kolacje i w droge do domu…
Siedzialam wtulona w piekna jasna tapicerke, pasowala idealne do mojej sukienki… podciagnelam sukienke do góry… a noge do przodu…
– Wiesz, tyle jestesmy dzis ze soba, rozmawiamy o mocno zboczonym seksie i wcale nie korzystamy z tego…
– Jestem juz spokojnym facetem…
– Ale ja jestem mocno mokra suczka… boje sie o skóre w aucie…
– Wypierze sie…
– Moge pofantazjowac sobie… ?
– A mozesz na glos ?
– Dla ciebie wszystko…
– Jade samochodem po silowni do domu, do ciebie, do dzieci, spiesze sie… jest juz ciemno… i nagle samochód staje, nie moge go odpalic, siegam po telefon, padl, nie naladowalam, jestem taka roztrzepana… Jestem w obcej dzielnicy, nie moge zadzwonic po ciebie, po taryfe… wiec ide pieszo, aby cos zalapac…
– Podoba mi sie..
– Nie zauwazam ich trzech stojacych po blokiem, w cieniu… zaczepiaja mnie… pytaja sie co sie stalo, ze tak wieczorem ide sama… odpowiadam, ze auto padlo i ide po taryfe… oni, ze pomoga naprawic…
– Akurat…
– Poczekaj… wracamy do auta i ustalaja, ze to elektronika i ze chetnie naprawia rano, mam dac tylko kluczyki…
– Chyba nie dasz… ?
– Oj dam… dam… uspokój sie… potem mówia, ze mnie odprowadza, bo dzielnica niepewna… idziemy przez maly park osiedlowy, jedna latarnia sie tylko swieci… a oni, ze powinnam sie jakos im odwdzieczyc, ze tak mi pomagaja…
Zaczal sie smiac…
– Robert, to moja fantazja… przestan….
– Przepraszam….
– Mówie, ze moge tylko obciagnac, bo mam srodek i nie chce komplikacji… oni, ze ok. Dwójka stanela przede mna, bralam na zmiane, a trzeci zaczal mnie macac od tylu i mówi, ze mam zajebiste cyce… a ja mu na to, ze ledwo co urodzilam i jeszcze karmie mala…
Robert poprawil sie w fotelu i juz nic nie mówil…
– Obciagalam jak stara kurwa, chlopaki jeczeli, bo bralam ich kutasy po same jaja… zaczeli sie zbyt podniecac, nie chcieli juz konczyc… zapytali sie czy moga mnie zerznac, ze maja gumy, i ze nic sie nie stanie… a ja, ze moze peknac i nie chce… ale jak bardzo chca, to dam im w dupe…
– O kurwa…
– Moze zwolnisz…
– Tak.. zwolnie… mów dalej, dalas…. ?
– Ja zawsze daje, a w tylek to uwielbiam…
– O cholera….
Kleknelam na lawce, sukienka do góry, majtki w dól, nasmarowalam slina i sie wypielam…
– Chyba stane gdzies… o tam jest stacja…
Zajechal z boku, a ja rozpielam mu rozporek i wyciagnelam mojego juz kutasa…
– Pozwolisz…
Delikatnie, wolno… do góry i w dól…
– Jechali moje dupsko, a ja odplywalam z rozkoszy… jeden z przodu bawil sie moimi piersiami, a ja mu obciagalam bardzo gleboko… pierwszy z tylu sie zlal… ja ze nastepny prosze… d**gi mial duzo wiekszego, zabolalo mnie jak wchodzil, jak rozpychal moje ciasne oczko… a ja mu, ze nareszcie porzadna pala jedzie moja dupe… Im on glebiej wchodzil, tym, ten z przodu mocniej wkladal.
– O Boze…
Siedzial z zamknietymi oczami i wzdychal…
– Walili mnie jak swoja suke, jak dupe, która zawsze chetnie im da… zaczeli zlewac sie jednoczesnie… ten z tylu pompowal, a z przodu lal gleboko do gardla…
Strzelil… i to porzadnie… nawet nie zdazylam sie nachylic…
– Jezu…. jeczal….
– Robercie… ?
– Tak… tak… ?
– Dobrze ci bylo, o to chodzi ?
– Idealne…
– Masz cale spodnie brudne…
Spojrzal sie nieprzytomnym wzrokiem… potem na mnie….
– Mam to w dupie…
– Nie Robercie, ja mialam w dupie i nadal mam…
Podciagnelam sukienke do góry i przekrecilam sie na bok… wypinajac tylek…
– Dotknij tyleczka…
– Co to jest ?
– Mój przyjaciel… koreczek…
– I caly dzien ze mna go nosisz… ?
– Oczywiscie.
– Jestes…. jestes…
– Wyjatkowa, wiem…
Pocalowalismy sie nastepny raz, i nastepny…
Az uslyszelismy pukanie przez szybe…
O cholera, policjant… ale poploch… Robert niezdarnie zapinal spodnie… i otwieral szybe…
– Tak panie wladzo… ?
– Ludzie ze stacji bali sie, ze moze byc napad, stoicie od dluzszego czasu na uboczu, na wlaczonym silniku…
A ja poznalam tego policjanta, kiedys mnie zatrzymal i w glupi sposób sie wykrecilam za rozmowe przez telefon…
– Nie poznaje mnie pan ?
Schylil sie, spojrzal… i … poznal….
– O… pani rozmawiajace przez telefon o bardzo waznych sprawach z kolezanka… poznaje.. dzisiaj tez cos waznego… ?
– To mój przyszly maz, jedziemy z Sopotu, mamy wspaniale nastroje, a ja mu wlasnie opowiadalam skrywane fantazje… bardzo niegrzeczne … i biedak tak sie podniecil, ze zatrzymalismy sie i musialam mu zwalic. A na dodatek wszystko pobrudzilam, sam pan widzi… pokazalam mu palce cale od spermy, zobaczyl tez spodnie, a na koniec zaczelam jeszcze oblizywac jeden palec…
– Widze… och…
– Nie chcielismy robic tego w czasie jazdy, to bardzo porzadny i ostrozny kierowca…
– Jest pani niesamowita…
– Potwierdzam… Robert…
– Do widzenia i zycze szczescia…
– Dziekujemy…
Robert zaczal tak sie smiac, ze równiez zaczelam…
– Ty naprawde taka jestes… ?
– Jestem sto razy lepsza, tylko bylam uwieziona i skrepowana… potrzebuje przestrzeni i milosci, oddania i jeszcze raz milosci…
– Wszystko dostaniesz… a to… to bylo mistrzostwo…
– Gdyby trzeba bylo… dalabym nawet temu gliniarzowi, kiedys mu juz obiecalam… oczywiscie w zartach… a ty trzymalbys mnie za rece…chcialbys… ?
– Nie dolewaj ognia…. bo bede chcial znowu…
– Gdyby byl upierdliwy…
– Spokojnie, mam swoje dojscia w komendzie i takie sprawy zalatwiam na jeden telefon…
– Oj tam… a gdyby sie rozladowal, jak mi wtedy ?
– E… to byla fantazja… czy fakt… ?
– A jak wolisz kochany… ?
– Jestes… ok… wyjatkowa…nie mów…
Dojechalismy do domu, buzi….dluga…. i pa…
Rozpromieniona weszlam do domu…
– Jolu, jestem boska, a on jest moim królewiczem.
– Tak dobrze ?
– Oddalabym za niego zycie… jest wart kazdego dnia czekanie, wiedzialam to juz dawno, ale mialam meza… juz nie jestem zla na los, teraz mu dziekuje. Tak po prostu mialo byc…
– Ciesze sie twoim szczesciem…
W tygodniu musialam popracowac w firmie, zalatwic nastepne reklamy, oplacic przelewy… mlody byl zly, malo sie odzywal…
– Ty sie nie gniewaj na mnie… twoja matka to ma ostatni dzwonek, w jej wieku zlapac takiego faceta, to sztuka… ciesz sie jej szczesciem…
– Na dziecko zlapala…
– To nieprawda, obydwoje chcieli, w równym stopniu… zobacz, po slubie masz chate wolna, mozesz sprowadzac panienki…
– Mialem ciebie i matke, mam teraz szukac jakiejs gówniary ?
– Na swiecie jest duzo fajnych dziewczyn… a ty tez jestes przystojny… rusz dupe i szukaj…
– A moze pobawimy sie, jak za starych dobrych czasów… ?
– Nie moge…
– Wezme cie w dupe… mocno i ostro…
– Nie moge zdradzic mojego meza…
– Przyszlego…
– To nasze spotkanie bylo jak polaczenie dwóch swiatów, które zawsze do siebie nalezaly, tylko sie pogubily… to bedzie, jest i byl zawsze mój maz…
– Dziwnie mówisz…
– Pa, pilnuj wysylek, chce dobic do równej kwoty na koncie… jak dojdziemy, to dostaniesz podwyzke…
– Do czego dojdziemy ?
– Zobaczysz…
Nie bede mu tlumaczyc, ze chce znalezc sie w gronie milionerów, to znaczy forsa Mariusza, ale na razie jakby nasza… Wtedy bedzie wplywac na moje konto 35 tys. Bede mogla zaszalec… i juz nigdy sie nie bac o przyszlosc moich dzieci..
A pro po… Mariusz, wrócil juz z wystepów wiec musze go odwiedzic…
– Witam Pania, jest Mariusz ?
– A gdzie tam, lata jak szalony, trzeba dzwonic…
Jest polaczenie….
– Pani szefowa, co tam ?
– Kiedy bedziesz w domu ?
– Za 5 minut, na obiad…
– Poczekam.
– Jest Pani zadowolona ?
– Ja tam na stare lata niczego nie potrzebuje, ale ciesze sie z jego talentu…
– Sa pieniadze z tego…
– Niech ma, jeszcze jest mlody…
– A nie szuka nowego mieszkania… ?
– Podobno juz znalazl, ale mi tu jest dobrze…
– Bedzie Pani zadowolona, nie trzeba bedzie palic…
– Jestem…
Podlecial do mnie i nie tylko objal, ale równiez zakrecil dookola ze szczescia…
– Ale zajebiste zycie, jestem jak gwiazda…
– Tylko niech ci sie w glowie nie przewróci…
– Troche uderza… to jest jak narkotyki… tyle ludzi mnie lubi. chociaz ja nikogo nie znam… a dziewczyny… to szkoda gadac…
– Znalazles jakas ?
– Nie ma szans, to pustaki, tylko kasa i slawa….
– Pamietaj, szybko przychodzi i szybko odchodzi… piszesz cos ?
– Nie ma szans, nie mam czasu…
– Widzisz…
– Dobrze mamusiu, ogarne sie, ile tam juz jest na koncie ?
– Prawie 900 000, sklep dobrze bije, inwestycja sie zwraca… teraz juz 45 leci na konto, zostaje dla ciebie ponad 35 miesiecznie… slyszalam, ze masz jakies mieszkanie dla babci…
– Mam piekne i nie musze bac sie o splate kredytu…
– To teraz drobne…
Zaczelismy sie smiac… zaczal mnie dotykac… nachylil sie do pocalunku…
– Moze mi obciagniesz, czy mam ci wylizac ?
– Ty nic nie wiesz… ?
– A co ?
– Dostalam rozwód i jestem samotna matka…. to znaczy bylam…
– Tak ?
– Na weselu znajomej zgadalam sie z jednym facetem, znalam go juz jakis czas i oswiadczyl mi sie ?
– CO ?
– Zobacz, jaki dostalam pierscionek… ?
– Ale tak szybko, co to za gogus… ?
– Biznesmen i to duzego kalibru… jestesmy psychicznie dla siebie stworzeni…
– My tez do siebie pasujemy…
– Mariuszku, jestem kobieta, a ty jeszcze chlopcem, poszukaj sobie dziewczyny, takiej porzadnej i zacznij z nia swoje zycie…
– Ale ja lubie z Toba sie pieprzyc, te mlode sa do niczego….
– Ale teraz nie moge go zdradzac…
– Juz nigdy ?
Przelecialy mi mysli po glowie, slowa Roberta o wolnosci wyboru, o nie zmuszaniu do niczego…
– Moze jeszcze cie wykorzystam… zobaczymy, ale teraz nie… obiecalismy sobie…
– Dobrze, trudno, ale ja zawsze chetnie zanurze sie w twojej muszelce…
– Wiem, wiem… bierz to mieszkanie, póki babcia jeszcze zyje… niech kobieta ma swoje szczescie…
Gdy wychodzilam zadzwonil Robert…
– Kochanie, gdzie jestes ?
– Wychodze od mojego artysty, wrócil z wystepów promujacych najnowsza jego powiesc po Polsce…
– Poznasz mnie z nim ?
– Oczywiscie, a ty czemu taki zdyszany ?
– Bylem na rowerze… moze jakis obiad, jeszcze musimy porozmawiac…
– Na która ?
– A która ci pasuje ?
– 16 ?
– U mnie, przyjedziesz ?
– Tak kochany… pa.
To lecimy do domu na swój obiad z dziecmi, a potem do niego.
Tak ogólnie to zbytnio seksu duzo nie nie miedzy nami, jedno od tylu i jedno zwalenie… albo jest tak kulturalny, albo czeka na te inne okazje…
16-ta i wchodze na sale…
Stoi z kwiatami…
– Robert, ty mnie rozpieszczasz…
– Tak bedzie do konca zycia… prosze usiadz..
– To co jeszcze chcesz ustalic… ?
– Mieszkanie.
– To znaczy ?
– Czy zamieszkasz ze mna i moimi dziecmi u mnie w domu, po slubie ?
O cholera, rzeczywiscie, jedyne logiczne rozwiazanie…
– A ty tego pragniesz ?
– Rodzina to rodzina.
Zaczelam sie smiac…
– A to dlaczego ?
– Mieszkam w domu mojego meza, teoretycznie polowa nalezy sie mi, chociazby ze wzgledu na dzieci, ale on dostal je w spadku po nich i tylko czekam, kiedy sie upomni o nie… jesli tak, to bede bezdomna …
– Rzeczywiscie, jest powód do smiechu…
– Ale to bedzie znaczyc, ze bede stosunkowo biedna, tylko dzieci sa moje… nawet samochód to mala toyota, która jeszcze sie psuje… cos z elektronika…. usmiechnelam sie i puscilam oczko…
– Moja zona nie bedzie martwic sie o pieniadze, mam ich dosyc… a dodatkowo pogrozil palcem…
– Ja nie polecialam… na kase…
– Wiem, przepraszam… to nie tak mialo zabrzmiec…
– Mam male dochody z firmy…
Czekalam az wspomni o finansach…
– To co ja mam, bedzie równiez nalezec do ciebie…
– Moge podpisac intercyze, nie ukrywam, ze wiem, ze masz fabryke okien… ale wiedz, ze dla mnie to bez znaczenia…
– Ufam ci bezgranicznie, cos w Tobie jest takiego, ze czuje Twoja uczciwosc na kilometr… a poznalem sie juz na ludziach…
– Ciesze sie.
– Ja tez taki jestem, uczciwy do bólu dla porzadnych… i wróg dla chamów… a co do tej fabryki, to jest tam kilku wspólników, nawet z Niemiec… to nie jest moja fabryka, jestem tylko udzialowcem i zarzadca…
– Nie interesuje mnie to, z moich dochodów równiez bysmy wyzyli dosc dobrze…
– Ja duzo wydaje, szczególnie na sport…
– A ja jestem oszczedna…nawet nie wiesz jak…
– Nie bedziesz musiala…
– Nie zawsze bylam przy kasie…
– Dobrze, mamy to zalatwione, czy zgodzisz sie dzisiaj na odwiedziny u moich dzieci, czekaja na ciebie ?
– Dzisiaj ?
– Na godzinke…
– Teraz sie boje…
– Niepotrzebnie, jedziemy ?
– Dobrze.
Ani slowa o seksie, tylko kasa, rozumiem jest wazna… ale ja juz chcialabym miec przetrzepana cipe, ta wiernosc jest meczaca…
Jedziemy…jego autem.
– Tez mieszkalem z zona w domu jej rodziców, nawet zostalem w nim, gdy ona odeszla, ale wybudowalem nowy, a tamten oddalem jej, zobacz, nawet w zyciu szlo nam tak samo…
– Ciekawe…
Zajechalismy. Obrzeze miasta… Boze jaka chalupa… ile ogrodzenia, jaki ogród… normalnie jak z filmu….
– Tu mieszkacie ?
– Tak.
– Ladny.
– Miejsca bedzie dosc dla nas wszystkich
Gdy weszlismy do domu, w przedpokoju staly dzieci. Dwóch chlopaków… tak z 11 i 13 lat i dziewczynka ok 8. Oraz niania.
– Witamy serdecznie Pania…
– To Adam i Piotr, oraz Julia i pani Jola.
Witam, a wiecie, ze moja opiekunka tez ma na imie Jola…
– Cos takiego ?
Przywitalam sie z kazdym, a dzieciaki porwaly mnie od razu do siebie…
– Pokazemy nasze pokoje, dobrze tatusiu ?
Wziely mnie za rece i poszlismy na pietro…
– Pani Karolino… to nasze pokoje…
Chlopaki razem, dziewczynka miala osobny…
– Ale pieknie macie, kto wam tak je urzadzil ?
– My i tata…
Usiadlam sie na tapczanie…
– Zostanie Pani nasza mamusia ?
Ale mnie walneli, lza naplynela mi do oczu…
– Raczej tak, jak oczywiscie sie zgodzicie… ?
– My bardzo chcemy miec mamusie, tata jest w porzadku, ale czekalismy na Pania bardzo dlugo… potrzebujemy mamy…
Rozplakalam sie, ich szczerosc mnie rozbila zupelnie…
– Bede bardzo szczesliwa móc zostac wasza mama, ale mam jeszcze dwójke dzieci …
– Mamy juz dla nich pokoje…
– Ola zamieszka ze mna. zawolala Julia, bede sie nia opiekowac…
– A Patryk z nami…
– Znacie ich imiona ?
– My wszystko wiemy, tata na powiedzial…
– Jestescie wspaniali… pójdziemy do ojca ?
– Ok.
Tego sie nie spodziewalam w ogóle. Sa tak spragnieni milosci kobiety, ojciec to jednak facet.
– Jestem sprzedana, nie na juz odwrotu, szykuj sie tata na wesele…
– Hura… mamy mame….
Zaczeli skakac z radosci… a ja stalam i plakalam… Robertowi tez sie lza zakrecila…
– Widzisz… tak mialo byc…
– Widze.
Ustalilismy, ze nie ma co czekac i slub bedzie jak najszybciej.
W ciagu tygodnia zalatwilismy wszystko. Sprawa z lokalem rozwiazana, urzad zalatwiony, slub cywilny, wiadomo, tylko zapraszac gosci i jazda.
Nie mam duzej rodziny, rodzice zgineli w wypadku, gdy mialam 20 lat. Mam kilka ciotek i kuzynów, ale nie wiem, czy chce, aby widzieli, ze dobrze mi idzie…
Zadzwonie.
– Mezu… mam sprawe, czy moze to byc nie duze wesele, bo nie mam teoretycznie kogo zaprosic… prawie jestem sama…
– Nie ma sprawy, moja rodzina to przede wszystkim byla rodzina mojej zony, wiec tez jest niewielu, przyjada tylko wspólnicy, równiez z Niemiec i kilku kumpli, zalatwione ?
– Ciesze sie, a tak na marginesie , nosi mnie juz od wielu dni… moze bys mnie zerznal… tak dla samego faktu….
– A mozemy poczekac do slubu… wytrzymasz ?
– Oczywiscie.
Cholera, no nic, dildo do sciany w prysznicu i jade, az pusci soki… ono i ja…